W
telewizji było głośno o dwóch morderstwach w Kalifornii. Każdy
jednak mógł odetchnąć z ulgą, gdy ofiarami okazali się ludzie
niskiego pokroju, zapewne pracujący dla jakiegoś mafiosy-narkomana.
Miejscowa policja nie lubiła mieszać się w sprawy mafii, choć
kryminalna była gotów poruszyć niebo i ziemię, aby dopaść szefa
całej szajki. Trupami okazali się zwyczajni ćpuny-ochroniarze,
którzy na posyłki swojego bossa zabijali. Jednak karta się
odwróciła, i to oni zostali zabici. Policja nie miała tropu, kto
mógłby sprzątnąć tych dwóch typków, ale wiedziała, że nikt
nie będzie za nimi tęsknił, ani drążył temat. Świat dalej żył
swoimi sprawami. Wszystko powracało do normy.
Jednak
nie wszędzie było tak ciekawie i kolorowo. W domu Thompsonów
trwała kłótnia. Vanessa i Jordan byli rodzeństwem, pomimo tego,
że się kochali, to i tak bywało, że dochodziło do przepychanek
między nimi. Oboje posiadali silny charakter i żadne z nich nie
chciało odpuścić.
Od
okrutnej tragedii, jaka im się przytrafiła minęło kilka lat.
Jednak to nadal rozdrapywali ten temat.
Starszy
brat opadł na kanapę włączając telewizor, wybrał przypadkowy
kanał, ale nie oglądał programu. Nie chciał kłótni pokazując,
że miał już dość. Jego siostra nadal coś krzyczała, ale on
wolał skupić się na czymkolwiek byleby nie powiedzieć za dużo,
co mogłoby ją urazić. Przełączał kanały w poszukiwaniu czegoś
ciekawego, gdy obok niego dosiadła się jeszcze rozwścieczona
Vanessa. Brunetka szarpnęła go za ramię okazując, że złość
jeszcze jej nie minęła. On starał się zlekceważyć jej chwilowy
zły humor.
-
Jordan! No powiedz coś – wymuszała. Szatyn spojrzał na nią z
poważną miną.
-
Ile razy mam ci tłumaczyć, co? Sal wykonał połowę roboty … nie
mamy funduszy na drugą część zlecenia. Ciesz się, że w ogóle
coś ruszyło do przodu – powiedział dość poważnie dając jej
do zrozumienia, że był poirytowany jej zachowaniem.
-
To twój przyjaciel! To jego obowiązek, aby nam pomógł – Vanessa
nie dała sobie wytłumaczyć. A Jordana to irytowało. Westchnął
głośno.
-
Słuchaj, wyjdź gdzieś … może z Victorią, albo Amelią. Odpręż
się. Nic ci nie da jak będziesz na mnie wyzywała. Sal nie zrobi
nic więcej. Zapłaciliśmy mu za pół roboty. Na razie trochę
potrwa, zanim uzbieramy drugą część kwoty. Cholera, tłumaczyłem
ci, a ty dalej swoje – nagle wstał. Nie chciał się kłócić z
siostrą, więc nie podnosił głosu. Udał się do kuchni, aby napić
się czegoś.
*
Aleksa
siedziała przy laptopie i pisała post na swoim blogu. Tego dnia
miała niewiele do przekazania swoim czytelnikom, ale ponownie
poruszyła temat o urodzinach swojego amerykańskiego przyjaciela –
Jonathana Copolli. Dziewczyna wychwalała się jego umiejętnościami
motocyklowymi, które pokazał w trakcie swojej imprezy. Copolla
świętował swoje 37 urodziny, które odbyły się 29 kwietnia.
Jonathan
Copolla był motocyklistą i prowadził swój salon motoryzacyjny.
Nie tylko zajmował się handlem całkiem porządnych maszyn, ale i
również przynależał do klubu motocyklowego „Ghost Rider”.
Interes szedł całkiem dobrze, nie mógł narzekać na finanse.
Gorzej było z życiem prywatnym. Jonathan nie potrafił ułożyć
życia z jakąkolwiek kobietą. Nie potrafił się zadurzyć w żadnej
przez co tak po prostu cierpiał. Jego związki kończyły się
bardzo szybko, przez co nadano mu etykietkę kobieciarza. Jonathan
jednak miał swoich stałych przyjaciół, którzy go szanowali.
26-latka
wspomniała również o tym, że od ponad trzech lat jest stałą
mieszkanką Kalifornii i żyje jej się dobrze. Napisała jeszcze
kilka słów, po czym opublikowała post życząc wszystkim dobrej
nocy. Za oknem już dawno było ciemno, a ona nie mogła usnąć.
Odsunęła się od stolika uprzednio wyłączając laptopa. Położyła
się do łóżka oczekując na sen.
*
credit: google.com search: nicolas cage con air |
Tej
nocy wracał do swojego mieszkania kierując motocyklem. Copolla był
po nieudanej randce. Nowej niedoszłej nie pasowało to, czym się
zajmował. Mógł tak po prostu się załamać, ale nie okazywał
zawodu. Po drodze minął niewielką posiadłość Sala Cusacka, z
którym prowadził wieczne przepychanki. Obaj się nie lubili, i jak
tylko mieli okazję to nie szczędzili na sobie słów. Mieli swoje
porachunki, o których nikt nie wiedział, choć każdy mógł
stwierdzić, że czuli do siebie ogromną niechęć. Zatrzymał się
kilka metrów za domem Cusacka. Zastanawiał się przez kolejną
chwilę, po czym ruszył dalej. Zdawało się, że w domu nikogo nie
było. Czy Copolla byłby w stanie odwiedzić swojego wroga w ulewną
noc? Przejechał kilka ulic dalej, aby wreszcie wejść do swojego
domu.
Przypomniał
sobie chwilę, gdy wraz z dwoma kolegami obrzucił jajkami drzwi i
okna detektywa. Wszystko skończyło się bijatyką między Copollą,
a Cusackiem. Obaj mieli posiniaczone twarze, ale żaden z nich nie
poczuł się przegranym. Później Jonathan mógł ujrzeć na
schodach swojego domu porozsypywane śmieci. Takie przepychanki
trwały już sporo czasu, a żaden z nich nie myślał o tym, aby
zakopać topór wojenny.
screen movie "Drive Hard" |
Wyjątkowo
padało. Niebo – zdawało się - że płakało nad nieczystymi
duszami, które zatraciły się w przepychu, chciwości oraz
samolubstwie. Kalifornia napawała się przyjemnym letnim deszczem,
który mało kiedy zaglądał w te strony. Temperatura nadal sięgała
powyżej dwudziestu pięciu stopni, ale nie było tak upalnie, jak za
dnia. Nocą, w Kalifornii ruch drogowy nieco się uspokoił. Poprzez
pogodę mało kto wychodził nocą na spacery. Na plaży również
nikogo nie szło zauważyć. Tak jakby na chwilę świat się
zatrzymał, a ludzie mogli odetchnąć.
Deszcz
nie przeszkadzał prywatnemu detektywowi w objeżdżaniu po ulicach
miasta. Facet z czarną bandamką na głowie kierował swoim autem
nie zastanawiając się na tym, gdzie pojechać – a przecież nie
chciał tak szybko wracać do domu. Musiał zablokować myśli, na
chwilę oderwać się od czegokolwiek, co by mu przypominało
niepożądaną sytuację. Ściągnął okulary przeciwsłoneczne,
które i tak w tej chwili były nieprzydatne; obserwował drogę
przed sobą. Zastanawiał się nad tym, co właściwie go spotkało.
Przez moment miał wrażenie, że nic go nie sięgało, skupiał się
na jeździe samochodem. Może właśnie potrzebował tego, aby na
chwilę oderwać się od pracy i od tego, co niedawno ujrzał na
własne oczy. Mógł wyjechać na tydzień do innych Stanów, aby
przypadkiem nie zrobił nikomu krzywdy. Może nie przypadkiem, bo tak
bardzo chciał ukarać niewierną kobietę. Przez pewną chwilę miał
chęć użyć służbowej broni, wycelować nią w narzeczoną i
odstrzelić jej łeb. Jednak to zachował godność i pozostawił ją
jeszcze żywą. Zatrzymał się dopiero pod swoim domem, gdzie
samochód zaparkował do garażu. Długo z niego nie wysiadał. A
może wrócę tam, zabiję ich obojga i wyjadę do innych Stanów? -
zastanawiał się. Pozostawił wszystkie niby plany za sobą i udał
się do swojej sypialni. Tak bardzo chciałem odstrzelić jej
pusty łeb, ale czy ona jest tego warta? Szkoda na nią kuli.
Zrujnowałbym sobie życie, a tak przecież mogę odejść –
rozmyślał.
Sal
nie mógł pojąć jak bardzo okazał się naiwny. Z reguły okazywał
się bystrością, mądrością jak i zdolnościami. Nikt nie
zarzuciłby mu, że mógłby przejawiać zachowanie naiwnego dziecka.
A jednak. Od ostatnich miesięcy próbował ukryć, że w jego niby
kwitnącym związku było naprawdę źle. Spodziewał się, że po
zaręczynach jakoś wszystko się ułoży, ale niestety było
inaczej.
Wcześniej
nie chciał wysłuchiwać rozmów o swojej narzeczonej. Nikomu nie
ufał, spodziewał się, że większość mu po prostu zazdrościła
idealnej kobiety. Teraz już wiedział, jaka była okrutna prawda.
Prawda, która miała i jego zmienić.
Magdalena
była top modelką, a w branży obracała się od szesnastego roku
życia. Dbała o swoje ciało, stawiała siebie na pierwszym miejscu.
Sal związał się z nią, gdy miała już dwadzieścia siedem lat.
Ich związek przetrwał półtorej roku, niby krótko, ale w ciągu
tego czasu Magdalena zdążyła zdradzić swojego narzeczonego
wielokrotnie. Sal wybaczał jej wybryki spodziewając się, że
dziewczyna się ustatkuje. Niestety nie pomogły zaręczyny, groźby
porzucenia, czy tak po prostu bicie. Detektyw miał dość jej
ciągłych wybryków. Wcześniej wybaczał jej wyskoki, ale łudził
się tym, że to co usłyszał od innych było zwyczajną plotką, a
słowa Magdaleny wystarczały, aby go uspokoić. Detektywistyczny
fach pomógł mu osobiście odkryć prawdę, i to co ujrzał zmieniło
w nim wiele.
Długo
nie mógł zasnąć. Wciąż przed sobą miał fragmenty z tego dnia.
To, o czym chciałby jak najszybciej zapomnieć. Już nie dlatego, że
stracił swoją miłość, ale po to, aby poprzez obrzydzenie do niej
nie zrobić jakiegoś głupstwa. Tak, czuł obrzydzenie. To uczucie
otuliło go, gdy tylko na własne oczy ujrzał swoją ukochaną w
pewnej sytuacji. Już nie potrafił jej wybaczyć. Wszystko do niego
trafiło z ogromną siłą. Przestał wierzyć w prawdziwą, niewinną
miłość. Przynajmniej miał takie wrażenie.
Odczuwał
zażenowanie. Zanim upragniony sen przyszedł, zdążył pomęczyć
się wspomnieniami o niej.
5 maja, 2017 r.
Aleksa starała się systematycznie prowadzić bloga. Uwielbiała pisać, opowiadać oraz robić ciekawe zdjęcia, by urozmaicić swojego bloga.
Usłyszała pukanie do drzwi. Odwróciła się i wstała z krzesła. Zanim doszła, aby je otworzyć, ujrzała Amelię, która zasiadła na niepościelonym łóżku.
- Wiesz, jaki kwas? - zaczęła. Poprawiła swoje brązowe kitki, które sięgały jej prawie do pasa. Amelia niegdyś była blondynką. Miała bardzo jasne włosy, a niektórzy czepiali jej się, że używała rozjaśniacza. A tak naprawdę to był jej naturalny kolor.
- Jaki? Nie mów, że Jordan coś odwalił Vanessie - zgadywała. Ostatnim razem wcisnął się jakimś cudem w jej spódniczkę, założył perukę i udawał, że jest nią.
- Znasz Sala, nie? - zapytała, na co Aleksa zrobiła znudzoną minę. Znała go, z widzenia. Nie rozmawiała z nim w ogóle. Nie łapała tematów i nie miała zamiaru starać się o to, aby w ogóle z nim zacząć. Ponadto zauważyła, że rozwijał gadkę wyłącznie z Jordanem.
- Tak – odrzekła niezainteresowana tym tematem.
- Ponoć się kłóci ze swoją modeleczką. Jordan coś powiedział więcej do Van, a ona mi opowiedziała, że Magdalena pieprzyła się znowu. Czaisz? Ona non stop się z kimś pieprzy, a Sal nikomu nie wierzył. Może w końcu do niego dojdzie z jakim chłamem jest - opowiedziała z przejęciem się.
- Ja tam się nie wtrącam, wiesz? Nie znam tego Sala. Jest trochę dziwaczny. Nosi bandamkę na głowie, czasem ma przy sobie broń. Ma jakieś swoje sprawy z Jordanem. Ogólnie nie interesuje mnie on. Nie znam gościa - wypowiedziała się dając jej do zrozumienia, że nie chciała o nim rozmawiać. Sal był detektywem, miał swój świat. Aleksa twierdziła, że nie pasowała do jego świata. Nie chciała na siłę znaleźć w nim kolegę do rozmów przy kawce, czy herbatce. On prowadził nieco inny tryb życia. Z pewnością nie interesował się nią, czy Amelią, gdy siedziały tuż obok. Gadał wyłącznie z Jordanem, jakby tylko on był. Jednak Aleksa nie miała żalu do faceta. Być może cieszyła się, że nie próbował do niej zagadywać. Nie wyobrażała z nim wspólnych tematów.
- Ja tylko nowinki przyniosłam - westchnęła. Obie położyły się na chwilę na łóżku. Amelka lubiła opowiadać o tym, czego dowiadywała się od Vanessy. Były jak siostry, wszystko sobie mówiły. Vanessa była BARDZIEJ koleżanką Amelii, niż Aleksy. Pomimo tego, również dobrze się z nią dogadywała, choć nie zwierzała się jej z problemów.
- Nadal wspominam urodziny Jonathana - zaczęła przyjemny temat. Nie lubiła słuchać o modelkach. Zazdrościła im pięknej figury. Sama była szczupła, ale uważała, że ciało wyglądało zbyt przeciętnie, by nadawało się na sesję.
- To spoko, koleś - rzekła - Ma zajebisty talent, świetne popisy motocyklowe... zaraz przyjdę - nagle wstała i udała się do wyjścia. Aleksa przysiadła, po czym spojrzała na laptop, gdzie widniało na ekranie jej zdjęcie z Jonathanem i Amelią. Postanowiła do niego zadzwonić na skype'a. Ponownie usiadła przy biurku i zalogowała się na skype. Odszukała namiary do Copolli. W awatarze miał zdjęcie jak siedział na motocyklu. Od razu szło poznać, ze lubił takie sprawy. Kliknęła na kamerkę. Pierwszy sygnał ... drugi sygnał ... Aż nagle pojawił się w ekranie. Miał nieco potargane włosy. Siedział na swoim łóżku patrząc prosto na kamerkę.
- Cześć, kochanie - odezwał się jako pierwszy - Właśnie wyszedłem spod wody, suszę pióra - zażartował. Już mogła się domyśleć czemu miał włosy w nieładzie. Nie dała mu szansy ogarnąć się. Zauważyła na jego szarej ścianie duży plakat motocykla.
- Nudzi mi się, wiesz? Piątkowe dni szybko mijają w pracy, ale teraz już mogę sobie robić co chcę, aż do późnej niedzieli - powiedziała. Czyżby marudziła?
- Miałem zamiar pomalować paznokcie na czarno - zażartował – A tak poważnie planowałem obejrzeć jakiś thriller przy butelce piwa - też miał miejsce na marudzenie - Ej, czarna, może wpadnę do ciebie na noc?
- Oj, byłoby super, wiesz? Muszę zapytać się Hani, wiesz? - miała na myśli matkę Amelki.
- Pytaj, pytaj - zaśmiał się - A gdzie Amelia?
- Wyszła na chwilę, nie wiem po co - powiedziała. Usłyszała drzwi, które się otworzyły. Ujrzała Amelię, która niosła sałatkę z pomidora i ogórka. Gdy tylko zauważyła, że Aleksa rozmawiała z Jonathanem, przysiadła z miską i widelcami tuż obok niej.
- Pakuj dupę, chodź do nas! - zapraszała - Zrobiłam dobrą sałatkę - pochwaliła się.
- Jak mamcia ci pozwoli kucyku ponny to przyjdę - lubił śmiać się z fryzury Amelii.
- Mamcia w domu z tatą „dwa” - Amelia nie kryła, że jej mama się rozwiodła i ponownie wyszła za mąż. Zdawało się, że była szczęśliwa żyjąc w tym miejscu z zastępczym tatą. Zdążyła się do niego przyzwyczaić. W końcu minęło kilka lat.
- Dobra, ogarnijcie sprawę, a ja doprowadzę się do ładu. Pa - Copolla się pożegnał, a Aleksa wylogowała ze skype'a. Zaczęły jeść sałatkę, którą przyrządziła Amelia. Nie było jej za wiele, ale równie uspokajała ssanie w żołądku. Miały chęć obejrzeć jakiś film.
Wieczorne spotkanie przyjaciele urządzili w zadbanym ogrodzie należącym do Hani. Matka Amelii wkładała wiele pracy w swój ogród, więc dzięki temu był w swoim rodzaju niepowtarzalny. Przysiedli tuż obok miejsca na ognisko, gdzie powtykane były lampiony na baterie słoneczne. W tej chwili mocno świeciły i było widać co nieco. Jonathan przyniósł piwa, a dziewczyny coś do zjedzenia. Mieli urządzić przyjacielskie pogawędki do bardzo późnej pory. Oczywiście zadbali, aby nie pozostawić bałaganu.
- Jutro możemy wpaść do rockowego klubu, gdzie robią dobre drinki, a co lepsze nie tolerują chamstwa - odezwał się Copolla. Już dawno mieli odwiedzić wspomniany klub, ale zwykle plany się zmieniały. Amelia i Aleksa wiedziały, że Jonathan uwielbiał rocka, więc nie chciały odmawiać. Uwielbiał towarzystwo, choć nie były fankami metalu. Co prawda, zdarzało się posłuchać takiej muzyki, ale już wybrane utwory.
- Pewnie, jestem ciekawa tych drinków - odezwała się Aleksa. Poczuła, jak Copolla ją objął.
- Mogę ci pomalować paznokcie na czarno i nałożyć gotycki makijaż - zaoferował się.
- Może opowieści o duchach? - zaproponowała Amelia - Miejskie legendy?
- Dobry pomysł - zgodził się szatyn. Jedynie Aleksa nie bardzo chciała słuchać o duchach.
- Boję się takich tematów - zdradziła. Oboje na nią spojrzeli.
- Będę spał z tobą, więc nie musisz się obawiać - poczuła jak Jonathan pogładził ją po ramieniu. Może mogło się innym wydawać, że mieli się ku sobie, ale tak naprawdę traktowali się jak bliscy przyjaciele. Oboje wiedzieli, że nie wyszłoby im razem. Nie chcieli popsuć swoich relacji, więc nie oczekiwali od siebie zbyt wiele. Amelia musiała ich zrozumieć.
- Więc sprawa załatwiona - Amelia lubiła gawędzić o duchach, mogła bez większych emocji oglądać horrory. A Aleksa była niestety za miękka.
_____🐢_____
Hej! Pozostawiam nowy rozdział, który jeszcze dziś poprawiałam. Ponieważ opowiadanie "The Frozen Blood" jest juz zakończone - będę mogła swobodnie publikować (mam nadzieję, często) tutaj nowości. Mam nadzieję, że rozdział jakoś znośny. Poprawiłam Prolog, jak coś xD Yhmm... to wszystko na dziś :) Byeee.
Rozdział nawt ciekawy, ale jeden fragment mi się nie spodobał, dokładnie ten, gdzie Sal wsiadł do samochodu po wypiciu drinka i jak masło maślane kilka razy podkreśliłaś, że wypił słabego drinka i nic mu nie jest. Raz wystarczyło to napisać.
OdpowiedzUsuńO samym bohaterze też nie wiem, co napisać, chyba ma dosyć ciężki charter, skoro myślał o czymś takim, by zlać tę Magdalenę, zresztą, w prologu wspomniałaś, że ją bił. W sumie... to chyba Magdalena w takim razie jest bardziej poszkodowana.
Sal na razie nie budzi mojej sympatii.
Czekam na kolejny rozdział. :)
Zasłona milczenia
Uwierz, naprawdę nie mogłam się doczekać, kiedy przeczytam ten rozdział, no ale wcześniej nie mogłam. Mam w mózgu utkaną sieć priorytetów. Gdybym zawaliła, nie napisałabym niczego u siebie. Przy okazji, możesz do mnie wpaść. :) Pewnie i tak jeszcze raz przeczytam rozdział w poszukiwaniu czegoś do poprawienia, aczkolwiek pierwsze poprawki zostały już naniesione.
OdpowiedzUsuńMoże nie przebrałabym się za drugą osobę (haha, nigdy nie mów nigdy), jednak z chęcią włożyłabym kostium pingwina, aby porozśmieszać ludzi. Najlepiej, gdyby tym pingwinem był Kowalski. ;D
Myślę, że każdy słucha ,,wybranych utworów” metalowych. Metal ma przecież wiele podgatunków, no i to, że lubisz dany podgatunek nie gwarantuje, że spodobają Ci się wszystkie należące do niego piosenki. Co więcej, można uwielbiać jeden gatunek metalu, zaś za drugim bardzo nie przepadać - chyba że w śladowych ilościach. Tak to jest u mnie. Symfoniczny - jak najbardziej. Heavy metal - raczej nie. I denerwuje mnie to, że według niektórych fani metalu mają określony wygląd.
Hahha, jak ja - u mnie oglądanie horroru czy komedii jest bez różnicy. Zarówno na komedii, jak i na horrorze można boki zrywać. ;P
No to ładnie. Wazony (no, w zasadzie jeden) poleciały, był też plaskacz pospolity. Szkoda, że ten wazon Cusacka nie trafił. Albo że Cusack nie zrobił nic więcej Magdalenie. Bawi mnie to, że dziewczyna faktycznie chciała wyjść za mąż za Sala, skoro go zdradzała. Tak to wygląda. Gdyby powiedziała coś takiego dlatego, że się bała, nie rzucałaby w faceta wazonem. Próbowałaby go jakoś uspokoić. No chyba że jest idiotką, no a takie wrażenie niestety lub stety sprawia.
Teraz mam ochotę na szklankę Nestea z kostkami lodu. No dzięki. ;P
Sal ma taki sam kolor oczu jak Cusack w życiu prawdziwym, tak? Czyli nie musi zbytnio uważać na alkohol, hahhaha.
No... skoro Magdalena jest top modelką, to dlaczego zależało jej tak na ślubie z Salem...? Bo w miłość nie chce mi się wierzyć, więc na razie... nie wierzę w nic, ta-dam! ;D
40 cali to okropnie mały telewizor.
To początek, zatem tę ,,znośność” Ci wybaczam. Postaram się jeszcze dziś przeczytać i skomentować kolejny rozdział. Szalejesz z częstotliwością ich dodawania! (;