12 lutego 2018

Chapter 12

 Patrzył w jej brązowe oczy, pełne złości oraz kłamstw. Podniecał się tą chwilą, na którą czekał od dłuższego czasu. Mógł wreszcie ją dorwać i pokazać, aby z nim nie zadzierała. Miał okazję ją zabić, skończyć z tym, co nadal go prześladowało. Mógł wybierać: albo przeżyje, albo umrze, a jej ciało zostanie porzucone między śmietnikami. Zaciskał ręce na jej szyi powodując, że zaczynało jej brakować powietrza. Jej twarz robiła się bladsza. Wydalała z siebie stłumione dźwięki bólu. Łapczywie łapała resztki powietrza. W pewnym momencie rozluźnił ścisk, a kobieta osunęła się po zimnej ścianie budynku. Jej chudy tyłek, który ledwo był zakryty kawałkiem materiału spódniczki dotknął mokrego jak i brudnego chodnika. Sal splunął na Magdalenę pokazując, że nie miał do niej za grosz szacunku. Brunetka długo dochodziła do siebie, łapiąc się za szyję. Oddychała nierówno, a jej ciało drżało.
Detektyw był pewny, że nikt nie będzie świadkiem tego nietypowego spotkania. W dodatku, w tej uliczce nie było żadnych kamer. Stały jedynie śmietniki. Spojrzenie modelki skierowało się na detektywa dopiero chwilę później. On zdążył postać kilka minut obserwując niechętnie swoją była partnerkę.
- Nadal czujesz się zazdrosny? - zapytała. Sal zaśmiał się ironicznie, ale na krótko.
- Poważnie tak uważasz? Musisz być zdeterminowana, że jeszcze masz nadzieję, że cokolwiek do ciebie czuję – odpowiedział – Nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie twoje pogróżki, jakie wysyłałaś do Vanessy. I nie zapomniałem twojego wygłupu na basenie. Powinnaś dostać porządne wpierdol, ale nawet to cie nie nauczy, żebyś się trzymała z daleka od moich znajomych – wyjaśnił jej – I mam gdzieś, że właśnie wychodziłaś od klienta. Możesz dawać dupy komu chcesz.
- Sal, przestań – wstała powoli patrząc na niego – Możemy do siebie wrócić – nalegała.
- Słucham? - zapytał.
Ale ty jesteś brzydka, kurwo. Gdzie ja miałem rozum? Ty wcale nie jesteś piękna, a sztuczna i w dodatku masz ohydne usta napompowane jak glonojad. Jesteś taka odrażająca .. już wyobraziłem, jak mu robiłaś loda – pomyślał.
- Pogódźmy się – zdawało się, że nie słuchała go – Zrobię ci dobrze – zdjęła spódniczkę ukazując idealnie opalone, chude nogi. Sal zauważył, ze miała założone różowe stringi. Odwróciła się, a wtedy wypięła tyłek zachęcając faceta do seksu. Cusack poczuł jeszcze mocniejszą odrazę do niej.
Gdzie ona ma szacunek? Przed chwilą pieprzyła się z jakimś facetem, a teraz chce, abym to ja ją pieprzył. Gdzie ja miałem rozum, gdy z nią się zadawałem? Tak bardzo mi niedobrze na jej widok. Chyba się porzygam – pomyślał. Sal czuł się dziwacznie. Doszło do niego, że tak naprawdę był nieszczęśliwy w związku z modelką. Mógł się cieszyć, że już z nią nie był. Ale to nie oznaczało, że skończyły się problemy z nią. Magdalena nadal walczyła o to, aby wrócić do niego.
Sal nie potrafił się zaśmiać, bo to go nie śmieszyło. Widok wypiętej dziwki sprawiało, że odczuwał gorszy gniew. Mógł ją zabić i porzucić gdzieś między śmieciami. Jednak to musiał uważać, aby nie zostać wplątanym w zabójstwo. Jednak to zrezygnował.
Patrzył na jej szczupły tyłek, który był idealnie gładki za sprawą lekarza chirurga. Magdalena stała przy ścianie zachęcając Cusacka do zbliżenia, ale on nawet nie drgnął, by ją dotknąć. Kręciła tyłkiem, a nawet zsunęła różowe stringi wypinając się jeszcze mocniej, przy czym ukazała swoją kobiecość idealnie ogoloną. Sal się skrzywił na sam widok. W jednym momencie chciał ją kopnąć.
Już nie chciał wnikać, czy spływała jej sperma, czy może to było spowodowane jej nagłym podnieceniem się. Sal chciał to jak najszybciej zakończyć, więc uniósł swoją nogę i butem trącił ją w tyłek tak, aby popchnąć gdzieś na bok. Brunetka zaskoczona sytuacją odwróciła się do niego, naga od pasa w dół. Jednak zanim się odezwała, on postanowił to zakończyć. Chciał ją skompromitować, upodlić – i właśnie mu to wychodziło.
- Jesteś nic nie wartym śmieciem, którego nie tknę – poinformował – Idź pracuj w burdelu. A ode mnie się odwal!
- Sal, ja jeszcze nie skończyłam – zagroziła – Zobaczysz, pożałujesz – krzyczała zakładając stringi i spódniczkę, która była już mokra.
- Czego ty ode mnie chcesz? Masz wielu innych facetów do wyboru – był zdenerwowany, chciał wiedzieć o co jej chodziło.
- Ale ja chcę ciebie – powiedziała ignorując to, że uważał ją za zwykłą szmatę. Magdalena nie chciała odpuścić, nawet gdyby Sal ją opluł wielokrotnie.
- A ja nie chcę ciebie i wypierdalaj z mojego życia! Mam nową kobietę i lepsze życie bez ciebie – powiedział, na co brunetka się zdenerwowała.
- Cooo? Nie gadaj, że tamta dziwka z basenu jest twoją kobietą?! To zwykła brzydula. I niemożliwe, żebyś się nią zainteresował – wpadła w panikę.
- Jest moją ukochaną, wkrótce dojdzie do zaręczyn i ślubu. Jest warta mojej uwagi. Ona ma szacunek do mnie i swojego ciała. A ty łamałaś wszystkie moje zasady. Pogódź się z tym, że jej do pięt nie dorastasz – wycedził, na co chciała go zaatakować, ale się wycofała, gdy Sal wyjął pistolet i miał ją na celowniku – Jak spróbujesz ją tknąć, to cię zabiję, albo podziurawię twoje kolana i nici z kariery modelki.
- To niemożliwe – zaczęła się wydzierać i płakać – W czym ona jest lepsza ode mnie? - pytała nie rozumiejąc jego słów – Było nam dobrze – łkała – Dawałam ci wsadzać, mogłeś mnie bić, spuszczać się na mnie …
- Dlatego jesteś obrzydliwa – odrzekł – A ja nie chciałem takiej żony, która dawała sobie wszędzie wpychać … Nie jesteś dobrym materiałem na żonę. Nie słuchałaś mnie … To ty lubiłaś takie rzeczy, a ja się godziłem na to, bo wtedy jeszcze coś do ciebie czułem.
- Ona też ci daje w dupę?Też połyka? Daje się bić? - nie słuchała go – Ta zdzira zdechnie!
- Ty zdechniesz, jak ją tkniesz … Powinnaś zamknąć się w burdelu, bo bez porządnego ruchania jesteś strasznie zrzędliwa. A moja ukochana nie robi takich obrzydliwych rzeczy i nie będzie. Wystarczająco mnie podnieca swoją delikatnością. I zapamiętaj, dziwko: nie zbliżaj się do moich znajomych, ani do mojej żony! - wiedział, że słowo „żona” podziała na nią jak płachta na byka.
- Nienawidzę cię! - wydarła się. Sal opuścił broń i ukrył ją pod płaszczem, po czym oddalił się zostawiając ją samą w ciemnej uliczce wypłakującą się nad swoim marnym losem.
*
Aleksa nie miała pojęcia, że Sal mianował ją swoją żoną. A tym bardziej, że spotkał się z Magdaleną. Jednak to 26 – latka zaczynała zmieniać o nim zdanie. Tuż po pracy udała się do ogrodu, gdzie Hanna zgrabiała skoszoną trawę na gromadki, a Ray wynaszał je na tyły ogrodu. Aleksa przywitała się z nimi i na chwilę zasiadła na ławeczce. Pani domu oderwała się od pracy, aby dołączyć do dziewczyny. Obie postanowiły napić się lemoniady, więc sięgnęły po wcześniej przygotowany napój.
- I jak w pracy? - zapytała Hanna. Miała założony słomiany kapelusz, oraz starannie zaplecione włosy w długi warkocz. Jak na czterdzieści sześć lat była zadbana i miała figurę.
- A dobrze … - odrzekła. Kobieta spojrzała na przyjaciółkę swojej córki.
- Wprowadziłaś Sala do pokoju. Cieszy mnie, że powoli nawiązujesz z nim kontakt – od razu przeszła do tematu – Co o nim sądzisz?
- Nie wiem, czy nie pospieszyłam się z tym wpuszczeniem go … ale to nic nie oznacza, bo nie robiliśmy nic niestosownego – wytłumaczyła się – Być może czułam się samotna, bo Jonathan przysłał mi zdjęcie, jak obejmuje Victorię. On sobie układa życie z jakąś dziewczyną, co mnie z jednej strony cieszy, bo zasługuje na to, a z drugiej, to obawiam, że stracę przyjaciela – zwierzyła się.
- Jesteś dorosła, pamiętaj, ze możesz robić co uważasz za stosowne. Jeżeli odpowiada ci on to możesz go zapraszać do swojego pokoju, daję ci na to pozwolenie, bo lubię Sala. Jeszcze nie zdarzyło się, aby podważył moje zaufanie. A co do Jonathana, nie obawiaj się, że stracisz przyjaciela. To normalne, że będzie miał mniej czasu dla ciebie, bo to miłość jest na pierwszym miejscu. Tak samo jakbyś była z Salem, to on poświęcałby cały wolny czas dla ciebie, nie dla Jordana. To taki przykład. A Jonathan i ty, jesteście mocno zaprzyjaźnieni, więc nic się nie stanie, że ułożycie sobie życie z partnerami. Ty też powinnaś pomyśleć o sobie – radziła.
- Masz rację, ale martwi mnie to, że przez nową dziewczynę Jonathana, poczułam się na tyle samotna, że dałam Salowi do zrozumienia, że ma szansę … Wpuściłam go do swojego pokoju i w jakimś sensie spowodowałam, że bardziej się zainteresował moją osobą.
- Wiem, że się martwisz , że wkrótce przejedziesz się na nowej znajomości, ale nie możesz tego w ten sposób odbierać. Jawnie pokazujesz mu, że gardzisz nim, Sal to dobry chłop. Nie przejmuj się Jonathanem. On nie siedzi w miejscu, a próbuje ułożyć sobie życie, a ty za bardzo się ograniczasz. Nie mówię, abyś zaczęła z Salem na poważnie, ale nie odpychaj go, gdy chce z tobą pogadać, czy spędzić czas – radziła.
*
Czerwcowe dni mijały, przez ten czas zdawało się, że Magdalena odpuściła. Sal poczuł się nieco lepiej, gdy już nie docierały do niego informacje, że była narzeczona wypisywała głupoty do jego znajomych. Rozluźniony przejeżdżał przez kalifornijskie ulice, aby wrócić do domu. Miał i tak sporo pracy, ale rozdzielał na tyle, aby móc spotykać się z Aleksą, jak i znajomymi. Jako detektyw nie narzekał na brak zleceń. Większość rozwiązywał w ciągu kilku dni, niektóre potrzebowały więcej czasu. Sal uwielbiał swoją pracę i angażował się w nią na tyle, że był jednym z najlepszych detektywów. Współpracował w policją, miewał wiele wtyk, dzięki którym śledztwa trwały o wiele krócej i efektywniej. Jednak to doskwierała mu samotność, choć na brak znajomych nie narzekał. Sal tak bardzo chciał mieć kobietę dla siebie i był pewny, że to właśnie Aleksa miała mu ślubować wierność. Zwał ją własną żoną, czy narzeczoną, choć jeszcze się nie związał z nią, gdyż ona była niepewna tego. Na razie pozostali na znajomości, choć Cusack pragnął ją oficjalnie nazwać swoją ukochaną.
Wysiadł z samochodu, gdy tylko zaparkował obok swojego garażu. Miał już podejść do drzwi wejściowych, gdy usłyszał czyjeś kroki. Poczuł się obserwowany, a przez chwilę pomyślał o Jonathanie, który z pewnością szukał odpowiedniego momentu, aby pogadać o Aleksie. Zdążył się odwrócić, gdy przed nim pojawiło się dwóch nieznanych mu facetów. I w żadnym z nich nie rozpoznał Jonathana. I na pewno nie byli z koła motocyklowego. Przynajmniej tak uważał.
To wszystko trwało krótką chwilę, bez wymiany zdań. Faceci nie chcieli rozmowy, a nawet nie próbowali nic powiedzieć. Stanęli robiąc pozę bramkarzy, z nienawiścią obserwując Cusacka. Rzucili się z pięściami na detektywa i zaczęła się walka. Nie dali nawet chwili wytchnienia, aby Cusack mógł przygotować się do uników. Sal w zupełności poradził sobie z niższym od siebie napastnikiem, którego wystarczyło uderzyć w brzuch. Długo nie wstawał po dwóch ciosach. O wiele trudniej szło z drugim, który we wzroście był niewiele niższy. Pomimo mroku panującego przed domem, Sal próbował odnaleźć szczegóły, które pomogą mu później dojść do napastników. Nie chciał im darować, nawet, gdyby miał za chwilę umrzeć.
Poczuł ogromną falę bólu policzka, dolnej szczęki jak i podbrzusza. Czuł metaliczny smak krwi w ustach, ale nadal próbował walczyć. Kopnął drugiego w twarz, zanim wstał, aby pomóc swojemu koledze. Detektyw czuł, że może nie dać rady, ale wiedział, że ten silniejszy również traci na sile. I z lewej pięści i z prawej wykonywał stanowcze ciosy po twarzy jak i po żebrach.
W tle dominowały odgłosy szarpiących się mężczyzn. Sal nie miał szans, aby przemyśleć to wszystko i dlaczego właśnie został zaatakowany. Gdy miał wykonać mocniejszy cios, obaj tak nagle się odsunęli i uciekli w stronę ulicy, gdzie był zaparkowany ich samochód. Cusack pobiegł za nimi odczuwając ból ciała. Widział tablice rejestracyjne, które zapamiętał. Nie mógł narzekać na pamięć. Ona bardzo przydawała się w jego pracy. Wyjął telefon z kieszeni i w wiadomości napisał numery samochodu z krótkim opisem i wysłał do znajomego z policji.


Pomimo obolałego ciała, Sal próbował zamaskować ostatnie wydarzenie. Nie widział Aleksy około trzech dni, wolał aby ból choć trochę ustąpił, a siniaki zeszły. Jednak miał lekko rozciętą wargę, siniaka na policzku oraz kilka innych siniaków na plecach i brzuchu. Pomimo tego postanowił czwartego dnia spotkać się z Aleksą i pogadać z nią.
Brunetkę spotkał w ogrodzie, gdzie przesiadywała na ławce. Pisała wiadomości w telefonie, nie zauważając Sala, który zaszedł ją od tyłu.
- Hej – odezwał się, na co dziewczyna poderwała się z ławki odwracając do niego.
- Daj mi spokój – odsunęła się i odeszła w stronę drugiego końca ogrodu. Sal podążył za nią. Mógł się domyśleć, że 26 – latka była sama w domu i poczuła się niepewnie. Postanowił dać jej do zrozumienia, że nic jej nie zagraża.
Dorwał ją, gdy chciała wybiegnąć z ogrodu na ulicę. Chwytając ją za ramię podprowadził pod dom, gdzie zasiedli na tarasie. Wtedy dziewczyna ze zrezygnowaniem spuściła spojrzenie w podłogę.
- Pobiłeś się z Jonathanem? - zapytała, gdy odważyła się na niego spojrzeć.
- Nie … to całkiem inna sprawa – rzekł – Nie rozumiem, dlaczego uciekasz.
- Nachodzisz mnie, a ja tak nie chcę – powiedziała – Zrozum, że ja nie chcę być zabawką na gorsze dni. Ty i Magdalena wrócicie do siebie. Jestem tego pewna.
- Zapomniałaś o naszej rozmowie? - zapytał ignorując temat o Magdalenie – Już ci mówiłem, że możemy na razie pozostać dobrymi znajomymi.
- Wybacz, ale nie mam czasu na gadanie – nagle wstała. Sal również, podszedł do niej mając chęć ją objąć. Jednak 26 – latka odruchowo odsunęła się zbliżając do drzwi wejściowych.
- Mnie nie oszukasz – uśmiechnął się do niej – Ty tak odtrącasz, bo zwyczajnie się boisz, a ja nie odpuszczę, bo wiem, że w głębi duszy bardzo cię ciągnie do mnie – powiedział obserwując ją. Aleksa najwidoczniej się poddenerwowała, niemal znieruchomiała przy drzwiach. Sal podejrzewał, że interpretowała jego słowa. Postanowił dalej mówić – Może powinnaś trochę wyluzować. Chętnie zabrałbym cię gdzieś w ciekawe miejsce, ale mam sporo pracy. Chciałem cię ujrzeć … bo wiem, że Jonathan ostatnio nie ma na ciebie czasu – podszedł do niej jeszcze bliżej. Mówił z przekonaniem, aby w pewnym sensie spowodować, by zaczęła wierzyć w to, że jej najlepszy przyjaciel skupił się całkowicie na swoim życiu.
- Jonathan ma czas dla mnie – rzekła trzymając klamkę. Sal wiedział, że w duszy krzyczała, aby wyszedł stąd i oddalił się jak najszybciej. Jednak wolał pozostać. Jeszcze chwilę, by dać jej wiele do rozmyślania. W końcu musiał odsunąć Jonathana od niej, aby sam mógł się jeszcze mocniej do niej zbliżyć.
- Nie ma. Oboje o tym wiemy – mówił przekonująco – Gdyby miał, byłby tu, chociaż na chwilę, tak jak ja. Widzisz, mam mnóstwo roboty. Spójrz na mnie, ktoś wlazł mi za skórę, a teraz muszę złapać tego, który mi się naraził. Pomimo tego priorytetu, odwiedziłem cię, bo jesteś dla mnie ważna – wyznał – A Jonathan ma dziewczynę, Victorię. Taka niska blondynka o zielonych oczach.
- Ma prawo ułożyć sobie życie – powiedziała – Nie bronię mu.

- Może ty też zajmij się sobą, co? - zapytał – Chciałbym cię zaprosić do siebie … wybacz, i tak się nie zgodzisz – nie dał jej się wypowiedzieć – Przyjadę do ciebie, poinformuję Hannę, o to się nie martw – chwycił ją za rękę – Masz prawo poczuć się szczęśliwa, a u mego boku będzie ci dobrze – zbliżył się i ucałował ją w policzek na pożegnanie.



_______________________


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz