25 maja 2018

Chapter 23


   Kalifornia posiadała wiele ciekawych miejsc. Nie tylko dla turystów, ale i także dla morderców. Wiele miejsc było niedoglądanych przez policję. Tymi miejscami były opuszczone budynki w ruinach zabezpieczone jedynie siatką i tablicą, na której pisało ostrzeżenie o zawaleniu. Zazwyczaj zamieszkiwali tam bezdomni, czy również bezpańskie zwierzęta.
   W przedmieściach znajdowała się budowla niemal ogołocona do samej cegły. Dach był dziurawy, a okna powybijane. Na ścianach bazgroły, a po pomieszczeniach rozprowadzone śmieci różnego rodzaju. Budynek kiedyś był fabryką gazety codziennej, lecz po pożarze firma przeniosła się do centrum miasta. Od wielu lat nikt nie zainteresował się owym miejscem, a budowla niszczała z każdym dniem.
   Detektyw nie na darmo pojawił się w opustoszałym miejscu późną porą wieczorową. Oprócz ciszy słyszał jedynie własne bicie serca. Nie bał się rzekomych duchów, a nawet nie wierzył w nie. Mógł się jedynie obawiać niepowołanych gości. Miał nadzieję, że faktycznie oprócz niego nikogo innego tu nie było. Wolał wykonać brudną robotę bez świadków, nawet gdyby to byli bezdomni. Może Sal nie zaliczał się do seryjnych morderców, ale jego zadaniem było wykluczyć wszelakich wrogów z drogi. Żeby mógł wykonać idealnie zlecenie klienta, musiał również zadbać o to, aby nikt nie pokrzyżował jego planów działania; również przede wszystkim, by nie widział jego poczynań.
Cusack miał na swoim sumieniu niejedno życie, ale czy faktycznie dręczyło go to? Nie wyglądał na poruszonego liczbą zabitych. W końcu pozbawiał życia złych ludzi; przeważnie tych pracujących w mafii. Sal musiał ich zabijać. Tak jak tych, którzy od dłuższego czasu obserwowali go. I nadszedł czas, by to właśnie on się nimi zajął. Raz, a konkretnie i bez świadków.
Opuszczony budynek, który niegdyś był gazeciarnią nadawał się idealnie. Sal uśmiechnął się na samą myśl o tym, co czeka szpiegów za podpięcie się do jego ogona. Ukrył się w zakamarkach pomieszczeń czekając, aż będzie miał na celowniku swoich wrogów.
Sal był pewny, że za moment ujrzy łysego faceta ze złotym łańcuchem na szyi, oraz jego kolegę, który miał pełno tatuaży na rękach. Detektyw widział granatowe audi z beznadziejną nakleją pitbulla na tylnej klapie bagażnika. Łysy musiał być na tyle nieuważny, że dał się zaciągnąć w pułapkę. Sal jeszcze niedawno zaobserwował audi jadące za nim przez całą trasę. To samo audi, które spotkał na parkingu, oraz wcześniej niedaleko swojego domu. Nie obawiał się o siebie, a o swoją nową ukochaną. Sal miał świadomość, że ci ludzie prędzej czy później zrobiliby jej krzywdę.

   Sal przygotował broń. Nie miał zbyt wiele czasu, aby się nad nimi poznęcać, choć wcześniej im to obiecał. Łysy wszedł do pomieszczenia jako pierwszy. Używał niewielkiej latarki uważnie rozglądając się dookoła. Za nim kroku dotrzymywał kolega.
Cusack nie mógł ryzykować zdemaskowania. Ukrycie się za rozwaloną szafą nie było dobrym schronieniem na dłużej. Wycelował w kolano łysego i nacisnął za spust. Padł strzał oraz okrzyk bólu bandyty. Upadł na ziemię łapiąc się za obolałą kończynę, a przy nim klęknął ten drugi z tatuażami. Dziko rozglądał się dookoła, po czym sam mógł poczuć kulkę, którą otrzymał w lewe ramię. Długo to nie potrwało, a Sal wycelował mu prosto w czoło. Facet upadł całkiem obok łysego.
- Mów, po co mnie śledzisz – podszedł do niego i zabrał od niego broń. Detektyw ścisnął łysego za gardło, ale niezbyt mocno, aby ten zaczął mówić.
- Nie powiem – wycedził.
- I tak zginiesz. Szef cię zabije, że spaprałeś sprawę – odrzekł – No gadaj – zaczął ściskać palcami jego ranę, na co łysy zaczął się wydzierać.
- I tak mnie zabijesz – odrzekł.
- Dam ci szansę – zapewniał.
- Już ci wcześniej mówiłem, nagrabiłeś sobie – powiedział – To, że mnie zabijesz, nic ci nie da. I tak cię dorwą. Jest nas więcej.
- Gadaj, dla kogo pracujesz – zaczął go szarpać. Usłyszał ironiczny śmiech.
- Pierdol się – wycedził. Cusack odsunął się od niego i strzelił prosto w czoło. Wiedział, że nic nie wyciśnie od niego.
- Sam się pierdol – powiedział i wyszedł z budynku.
*
   Aleksa nie mogła usnąć. Spojrzała na zegarek w telefonie, wskazywało na północ. Wstała i założyła kapcie, po czym wyszła ze swojego pokoju. Udała się do kuchni, gdzie chciała napić się schłodzonej wody. Odszukała ją w lodówce, po czym przysiadła przy stole i zaczęła sączyć.
Zastanawiała się nad sobą i Salem. Z jednej strony obrzydzał ją, lecz z drugiej: polubiła, gdy się nią zajmował. Nigdy wcześniej żaden facet nie obdarowywał ją uczuciem w ten sposób. W jednej chwili zapragnęła go, ale przypomniała sobie, że detektyw pracuje. Miało dziś go nie być przez cały dzień i noc.
- Aleksa – dziewczyna usłyszawszy swoje imię aż podskoczyła.
- Amelio, ale ty mnie wystraszyłaś – złapała się za klatkę piersiową.
- Też nie możesz zasnąć? Gorąco dzisiejszej nocy, że pootwierane okna nic nie dają – wypowiedziała się. Wyjęła z lodówki zimną wodę, którą także sobie nalała. Przysiadła obok przyjaciółki.
- Nie wiem co się ze mną dzieje, ale myślę o nim – przyznała. Amelia spojrzała na nią poważnie.
- Nie załamuj mnie, ok? Ten typ nie jest dla ciebie. Ma czterdzieści dwa lata. Nie wiadomo jak będzie ciebie traktował – powiedziała i upiła kolejne łyki.
- Sama nie wiem, co mam robić – westchnęła.
- Nic. Jeżeli faktycznie mu zależy, to będzie się mocno starał. Ach i zapomniałam ci o czymś powiedzieć … Jonathan jednak nie przyjedzie na dniach. Kazał ci przekazać.
- A to dlaczego? - zmartwiła się.
- Victoria zaplanowała odwiedziny swoich bliskich. Chce im pokazać nowego faceta.
- To oni już tak na poważnie – mruknęła.
- Tak … Jonathan coś wspominał, że oświadczy jej się. Zaprosi ciebie i mnie na wspólny obiad. Chce żebyśmy ją lepiej poznały – opowiedziała.
- Jasne – nie kryła smutku – Mój przyjaciel pielęgnuje swoje życie.
- To chyba dobrze, prawda? - zapytała.
- Tak .. zazdroszczę mu tej pewności siebie. Też chciałabym być zdecydowana na sto procent – oznajmiła.
- Więc nasz plan nie wypali – rzekła – A chwalił ci się, że zajął trzecie miejsce w konkursie? Za to otrzymał mała nagrodę i zaproszenie na inny konkurs motocyklowy.
- Tak – odrzekła – Przysłał mi sms-a. Ale jakoś nie miałam głowy do tego … pogratulowałam mu jedynie – odpowiedziała.
*
   Kolejnego dnia do Sala ktoś zaczął wydzwaniać. Facet leżał półnagi na łóżku i odpoczywał po nocnej pracy. Ledwo przytomny podniósł ze stolika nocnego swój telefon. Spojrzał najpierw na godzinę. Wskazywało już przed jedenastą. Po chwili znów telefon się rozdzwonił.
- Słucham – odebrał połączenie leżąc na łóżku.
- Hej, Sal. Wybacz, że ci przeszkadzam, ale wolałbym ci przekazać parę info dotyczące modelki – usłyszał głos znajomego z komisariatu.
- Jasne – odparł – Gdzie?
- Wiesz co? Przyjadę do ciebie – rozłączył się. Sal odłożył telefon i wstał z łóżka. Pierwsze co, poszedł do łazienki i opłukał sobie twarz zimną wodą. Musiał skorzystać również z toalety jak i prysznica. Na to drugie nie miał już czasu. Clark miał przyjechać lada chwila.
Ubrany w spodnie i koszulkę zszedł do salonu. Był ciekawy, co jego była narzeczona odwaliła. Z jednej strony pragnął jej skręcić kark, ale przedtem wsadzić dużego rozmiaru gumowego penisa, również w tyłek. Znienawidził ją od dnia, w którym dowiedział się, że zaczęła się puszczać z innymi facetami. Teraz czuł do niej jedynie obrzydzenie. Żałował, że nie zrzygał się jej na twarz, gdy pewnego dnia oboje popijali u jej znajomych. Wtedy Sal odczuwał bóle żołądka, gdyż źle podziałała na niego sałatka z różnych potraw. Między nim, a Magdaleną już licho się działo. Miał idealną okazję, a ją zmarnował.
Usłyszał pukanie do drzwi, więc podszedł, aby je otworzyć. W progu ujrzał Clarka odzianego w policyjny mundur. Zaprosił znajomego do salonu, gdzie obaj zajęli miejsca na kanapie.
- Nie mów stary, że ta szmata groziła – zaczął detektyw.
- Była rozwścieczona, gdy pod jej wille zajechała policja. Przyjechała w towarzystwie adwokata. Równie wyszczekanego, jak ona. Na początek wykręcała się, gderała, że nie zna Aleksy i nigdy się z nią nie spotkała. Gdy wyjęliśmy zabezpieczony plik pieniędzy z kopertą oznajmiając, że mamy jej odciski palców, trochę się uspokoiła. Jej adwokacik chciał nas przekupić. Oczywiście nieoficjalnie. Palant używał takich słów, abyśmy nie mogli go oskarżyć o łapówkarstwo – opowiedział.
- I co z tą dziwką? - zapytał.
- Jedyne co mogliśmy zrobić to załatwić poprzez sąd zakaz zbliżania się do Aleksy. Musimy mieć mocne dowody na Magdalenę, aby ją posłać choćby na rok więzienia. Ona jest chroniona przez swoich bogaczy. Nawet jeśli pójdzie siedzieć, to tak naprawdę będzie mogła z wolnej stopy odpowiadać. Dużo przekrętów jest, nie obejdziemy wszystkiego – odpowiedział.
- Gdybym mógł tę kurwę zabić – rozmyślał.
- Przestań. Od razu wszystkie podejrzenia spadną na ciebie, Sal. Odradzam ci – radził.
- Nie uspokaja mnie fakt, że ona ma tylko zakaz zbliżania się. Ta dziwka może się kimś posłużyć, a Aleksa może być faktycznie w niebezpieczeństwie – ujawnił swoje obawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz