Kalifornia posiadała
wiele ciekawych miejsc. Nie tylko dla turystów, ale i także dla
morderców. Wiele miejsc było niedoglądanych przez policję. Tymi
miejscami były opuszczone budynki w ruinach zabezpieczone jedynie
siatką i tablicą, na której pisało ostrzeżenie o zawaleniu.
Zazwyczaj zamieszkiwali tam bezdomni, czy również bezpańskie
zwierzęta.
W przedmieściach
znajdowała się budowla niemal ogołocona do samej cegły. Dach był
dziurawy, a okna powybijane. Na ścianach bazgroły, a po
pomieszczeniach rozprowadzone śmieci różnego rodzaju. Budynek
kiedyś był fabryką gazety codziennej, lecz po pożarze firma
przeniosła się do centrum miasta. Od wielu lat nikt nie
zainteresował się owym miejscem, a budowla niszczała z każdym
dniem.
Detektyw nie na darmo
pojawił się w opustoszałym miejscu późną porą wieczorową.
Oprócz ciszy słyszał jedynie własne bicie serca. Nie bał się
rzekomych duchów, a nawet nie wierzył w nie. Mógł się jedynie
obawiać niepowołanych gości. Miał nadzieję, że faktycznie
oprócz niego nikogo innego tu nie było. Wolał wykonać brudną
robotę bez świadków, nawet gdyby to byli bezdomni. Może Sal nie
zaliczał się do seryjnych morderców, ale jego zadaniem było
wykluczyć wszelakich wrogów z drogi. Żeby mógł wykonać idealnie
zlecenie klienta, musiał również zadbać o to, aby nikt nie
pokrzyżował jego planów działania; również przede wszystkim, by
nie widział jego poczynań.
Cusack miał na swoim
sumieniu niejedno życie, ale czy faktycznie dręczyło go to? Nie
wyglądał na poruszonego liczbą zabitych. W końcu pozbawiał życia
złych ludzi; przeważnie tych pracujących w mafii. Sal musiał ich
zabijać. Tak jak tych, którzy od dłuższego czasu obserwowali go.
I nadszedł czas, by to właśnie on się nimi zajął. Raz, a
konkretnie i bez świadków.
Opuszczony budynek,
który niegdyś był gazeciarnią nadawał się idealnie. Sal
uśmiechnął się na samą myśl o tym, co czeka szpiegów za
podpięcie się do jego ogona. Ukrył się w zakamarkach pomieszczeń
czekając, aż będzie miał na celowniku swoich wrogów.
Sal był pewny, że za
moment ujrzy łysego faceta ze złotym łańcuchem na szyi, oraz jego
kolegę, który miał pełno tatuaży na rękach. Detektyw widział
granatowe audi z beznadziejną nakleją pitbulla na tylnej klapie
bagażnika. Łysy musiał być na tyle nieuważny, że dał się
zaciągnąć w pułapkę. Sal jeszcze niedawno zaobserwował audi
jadące za nim przez całą trasę. To samo audi, które spotkał na
parkingu, oraz wcześniej niedaleko swojego domu. Nie obawiał się o
siebie, a o swoją nową ukochaną. Sal miał świadomość, że ci
ludzie prędzej czy później zrobiliby jej krzywdę.
Sal przygotował broń.
Nie miał zbyt wiele czasu, aby się nad nimi poznęcać, choć
wcześniej im to obiecał. Łysy wszedł do pomieszczenia jako
pierwszy. Używał niewielkiej latarki uważnie rozglądając się
dookoła. Za nim kroku dotrzymywał kolega.
Cusack nie mógł
ryzykować zdemaskowania. Ukrycie się za rozwaloną szafą nie było
dobrym schronieniem na dłużej. Wycelował w kolano łysego i
nacisnął za spust. Padł strzał oraz okrzyk bólu bandyty. Upadł
na ziemię łapiąc się za obolałą kończynę, a przy nim klęknął
ten drugi z tatuażami. Dziko rozglądał się dookoła, po czym sam
mógł poczuć kulkę, którą otrzymał w lewe ramię. Długo to nie
potrwało, a Sal wycelował mu prosto w czoło. Facet upadł całkiem
obok łysego.
- Mów, po co mnie
śledzisz – podszedł do niego i zabrał od niego broń. Detektyw
ścisnął łysego za gardło, ale niezbyt mocno, aby ten zaczął
mówić.
- Nie powiem –
wycedził.
- I tak zginiesz. Szef
cię zabije, że spaprałeś sprawę – odrzekł – No gadaj –
zaczął ściskać palcami jego ranę, na co łysy zaczął się
wydzierać.
- I tak mnie zabijesz –
odrzekł.
- Dam ci szansę –
zapewniał.
- Już ci wcześniej
mówiłem, nagrabiłeś sobie – powiedział – To, że mnie
zabijesz, nic ci nie da. I tak cię dorwą. Jest nas więcej.
- Gadaj, dla kogo
pracujesz – zaczął go szarpać. Usłyszał ironiczny śmiech.
- Pierdol się –
wycedził. Cusack odsunął się od niego i strzelił prosto w czoło.
Wiedział, że nic nie wyciśnie od niego.
- Sam się pierdol –
powiedział i wyszedł z budynku.
*
Aleksa nie mogła
usnąć. Spojrzała na zegarek w telefonie, wskazywało na północ.
Wstała i założyła kapcie, po czym wyszła ze swojego pokoju.
Udała się do kuchni, gdzie chciała napić się schłodzonej wody.
Odszukała ją w lodówce, po czym przysiadła przy stole i zaczęła
sączyć.
Zastanawiała się nad
sobą i Salem. Z jednej strony obrzydzał ją, lecz z drugiej:
polubiła, gdy się nią zajmował. Nigdy wcześniej żaden facet nie
obdarowywał ją uczuciem w ten sposób. W jednej chwili zapragnęła
go, ale przypomniała sobie, że detektyw pracuje. Miało dziś go
nie być przez cały dzień i noc.
- Aleksa – dziewczyna
usłyszawszy swoje imię aż podskoczyła.
- Amelio, ale ty mnie
wystraszyłaś – złapała się za klatkę piersiową.
- Też nie możesz
zasnąć? Gorąco dzisiejszej nocy, że pootwierane okna nic nie dają
– wypowiedziała się. Wyjęła z lodówki zimną wodę, którą
także sobie nalała. Przysiadła obok przyjaciółki.
- Nie wiem co się ze
mną dzieje, ale myślę o nim – przyznała. Amelia spojrzała na
nią poważnie.
- Nie załamuj mnie,
ok? Ten typ nie jest dla ciebie. Ma czterdzieści dwa lata. Nie
wiadomo jak będzie ciebie traktował – powiedziała i upiła
kolejne łyki.
- Sama nie wiem, co mam
robić – westchnęła.
- Nic. Jeżeli
faktycznie mu zależy, to będzie się mocno starał. Ach i
zapomniałam ci o czymś powiedzieć … Jonathan jednak nie
przyjedzie na dniach. Kazał ci przekazać.
- A to dlaczego? -
zmartwiła się.
- Victoria zaplanowała
odwiedziny swoich bliskich. Chce im pokazać nowego faceta.
- To oni już tak na
poważnie – mruknęła.
- Tak … Jonathan coś
wspominał, że oświadczy jej się. Zaprosi ciebie i mnie na wspólny
obiad. Chce żebyśmy ją lepiej poznały – opowiedziała.
- Jasne – nie kryła
smutku – Mój przyjaciel pielęgnuje swoje życie.
- To chyba dobrze,
prawda? - zapytała.
- Tak .. zazdroszczę
mu tej pewności siebie. Też chciałabym być zdecydowana na sto
procent – oznajmiła.
- Więc nasz plan nie
wypali – rzekła – A chwalił ci się, że zajął trzecie
miejsce w konkursie? Za to otrzymał mała nagrodę i zaproszenie na
inny konkurs motocyklowy.
- Tak – odrzekła –
Przysłał mi sms-a. Ale jakoś nie miałam głowy do tego …
pogratulowałam mu jedynie – odpowiedziała.
*
Kolejnego dnia do Sala
ktoś zaczął wydzwaniać. Facet leżał półnagi na łóżku i
odpoczywał po nocnej pracy. Ledwo przytomny podniósł ze stolika
nocnego swój telefon. Spojrzał najpierw na godzinę. Wskazywało
już przed jedenastą. Po chwili znów telefon się rozdzwonił.
- Słucham – odebrał
połączenie leżąc na łóżku.
- Hej, Sal. Wybacz, że
ci przeszkadzam, ale wolałbym ci przekazać parę info dotyczące
modelki – usłyszał głos znajomego z komisariatu.
- Jasne – odparł –
Gdzie?
- Wiesz co? Przyjadę
do ciebie – rozłączył się. Sal odłożył telefon i wstał z
łóżka. Pierwsze co, poszedł do łazienki i opłukał sobie twarz
zimną wodą. Musiał skorzystać również z toalety jak i
prysznica. Na to drugie nie miał już czasu. Clark miał przyjechać
lada chwila.
Ubrany w spodnie i
koszulkę zszedł do salonu. Był ciekawy, co jego była narzeczona
odwaliła. Z jednej strony pragnął jej skręcić kark, ale przedtem
wsadzić dużego rozmiaru gumowego penisa, również w tyłek.
Znienawidził ją od dnia, w którym dowiedział się, że zaczęła
się puszczać z innymi facetami. Teraz czuł do niej jedynie
obrzydzenie. Żałował, że nie zrzygał się jej na twarz, gdy
pewnego dnia oboje popijali u jej znajomych. Wtedy Sal odczuwał bóle
żołądka, gdyż źle podziałała na niego sałatka z różnych
potraw. Między nim, a Magdaleną już licho się działo. Miał
idealną okazję, a ją zmarnował.
Usłyszał pukanie do
drzwi, więc podszedł, aby je otworzyć. W progu ujrzał Clarka
odzianego w policyjny mundur. Zaprosił znajomego do salonu, gdzie
obaj zajęli miejsca na kanapie.
- Nie mów stary, że
ta szmata groziła – zaczął detektyw.
- Była rozwścieczona,
gdy pod jej wille zajechała policja. Przyjechała w towarzystwie
adwokata. Równie wyszczekanego, jak ona. Na początek wykręcała
się, gderała, że nie zna Aleksy i nigdy się z nią nie spotkała.
Gdy wyjęliśmy zabezpieczony plik pieniędzy z kopertą oznajmiając,
że mamy jej odciski palców, trochę się uspokoiła. Jej adwokacik
chciał nas przekupić. Oczywiście nieoficjalnie. Palant używał
takich słów, abyśmy nie mogli go oskarżyć o łapówkarstwo –
opowiedział.
- I co z tą dziwką? -
zapytał.
- Jedyne co mogliśmy
zrobić to załatwić poprzez sąd zakaz zbliżania się do Aleksy.
Musimy mieć mocne dowody na Magdalenę, aby ją posłać choćby na
rok więzienia. Ona jest chroniona przez swoich bogaczy. Nawet jeśli
pójdzie siedzieć, to tak naprawdę będzie mogła z wolnej stopy
odpowiadać. Dużo przekrętów jest, nie obejdziemy wszystkiego –
odpowiedział.
- Gdybym mógł tę
kurwę zabić – rozmyślał.
- Przestań. Od razu
wszystkie podejrzenia spadną na ciebie, Sal. Odradzam ci – radził.
- Nie uspokaja mnie
fakt, że ona ma tylko zakaz zbliżania się. Ta dziwka może się
kimś posłużyć, a Aleksa może być faktycznie w
niebezpieczeństwie – ujawnił swoje obawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz